Zapewne nie będę sama, jeśli przyznam się, że mam w domu masę niepotrzebnych rzeczy. Odkąd z mężem wprowadziliśmy się do nowego mieszkania (prawie pustego) nasz dom stał się wylęgarnią nowych rzeczy. Z każdym rokiem gromadziliśmy coraz więcej niepotrzebnych (o zgrozo) gratów. Ostatnio odnoszę nieodparte wrażenie, że już za chwilę nawet szpilki nie wciśniemy, tyle tego wszystkiego przeze te wszystkie lata nam przybyło.
Czy u Was jest podobnie? Czy macie czasem wrażenie, że toniecie, w stercie nikomu niepotrzebnych rzeczy, których od dawna i tak nikt nie używał? Czy ogarnia Was poczucie frustracji i beznadziejności nie mogąc zarządzić przestrzenią wokół siebie? Jeśli tak, możemy sobie przybić piątkę. Tylko co z tymi wszystkimi fantami zrobić? Od czego zacząć? Mam na to kilka sprawdzonych sposobów 🙂
Poniżej mój sposób na minimalizm!
Zacznij od pozbycia się przeterminowanych rzeczy:
- leki
- żywność
- kosmetyki (kremy, perfumy, lakiery do paznokci)
Następnie zniszcz stare dokumenty:
- rachunki
- paragony
- reklamacje
- wizytówki osób, których nie kojarzysz
- instrukcje obsługi
Potem wyrzuć stare:
- długopisy
- ulotki
- smycze
- gadżety
- obite kubki
- zeszyty z czasów studiów
Później wywal pojedyncze sztuki:
- skarpetek
- kolczyków
- rękawiczek
Dalej oddaj do punktu zbiórki zużyte:
- baterie
- sprzęt elektroniczny
- płyty, których od dawna nie słuchasz
Z kolei innym oddaj:
- książki
- nieużywane przedmioty
- ciuchy
- pożyczone rzeczy
Od razu lepiej prawda? Co zrobić, aby za moment nie znaleźć się w tym samym punkcie? Nie kupować, nie zbierać, nie gromadzić, nie zagracać, nie chomikować… Przede wszystkim znaleźć czas na regularne porządki i pozbywanie się niepotrzebnych rzeczy. Tak wiem, nie będzie lekko. Kto mówił, że będzie łatwo? 🙂 Minimalizm, czyli mniej znaczy więcej… Trzymam za Was kciukasy!